La Nuit de L’Homme Bleu Electrique uosabia ostateczną, obsesję na punkcie szybkich trendów w modzie, polegającą na zdobyciu gotówki, w której L’Oreal zamienił niegdyś świetne perfumy Yves Saint Laurent w typową bezduszną komercję. Sam fakt, że robi to bez wstydu, a frajerzy wciąż przybywają do grona przeciętnych użytkowników, jest szczerze przygnębiający. Tak, to będzie kolejna recenzja waląca we fragowe korporacje, więc możesz przejść do następnej, jeśli jesteś jednym z nich, lub po prostu masz dość słuchania tego. Po pierwsze, tylko istoty i wypaczone popularnością numpies, które zamieszkują przestrzeń społeczności perfumeryjnej online, mogą mieć tę pustkę. Mogą też chcieć zmienić tak rutynowe i nudne ćwiczenie w remiksowaniu i przepakowywaniu w legendarne wyroby popkultury ulicznej, które teraz kosztują dwukrotnie więcej i niszczą cały splendor prestiżowych domów projektowych.
Prawdopodobnie później będą dowodzić więcej, a wszystko z powodu niepotwierdzonych tez, że przeformułowane perfumy pachną bardziej jak oryginalny La Nuit de L’Homme z 2009 roku, niż oryginał. Pomyśl przez chwilę o tym stwierdzeniu; pachnie bardziej jak oryginał niż oryginał. Jak to jest w ogóle możliwe? Nie będę się tutaj w to zagłębiał, ale połączę tę przesadną logikę dżokejów ze zwykłym strachem przed utratą paniki, która wzbudza zainteresowanie zapachem dopiero, gdy jest już za późno. A ten materiał jest już wznoszącą się boską logiką wśród kretyńskich krzyżowców komplementów. To, co faktycznie dostajesz w Bleu Electrique, jest prawie takie samo, jak w poprzednim La Nuit de L’Homme Eau Electrique Yves Saint Laurent, który pojawił się i zniknął pięć lat temu. Trzech perfumiarzy zmierzyło się z tym problemem, w tym Dominique Ropion, Ann Flipo i Juliette Karaguezoglou; ale z tego wydanego wcześniej tylko Ropion powraca, aby wykonać szybką pracę. Krótko mówiąc, starszy Electrique był niebieskim i owocowym podejściem do oryginalnego DNA YSL La Nuit, będąc punktem pośrednim między nim a oryginalnym Yves Saint Laurent L’Homme Yves Saint Laurent (2006).
Bleu Electrique przycina część tego tłuszczu, bardziej przypominając oryginalny La Nuit de L’Homme YSL. Skupia się na pikantno-słodkiej lawendzie i kardamonie zamiast na fasoli tonce, które zdefiniowały bestseller 2009. Jest trochę więcej owocowości i trochę wodnych tonów, zapożyczenie ambroksanowego żelu pod prysznic z wielu innych popularnych niebieskich zapachów, a nawet kilka ukłonów w stronę linii Axe/Lynx. Największą zmianą jest tutaj prawdopodobnie dodatkowe drewno i wetyweria w bazie, dzięki czemu Laurent Bleu Electrique jest nieco bardziej wytrawny na finiszu. Wydajność jest jednak w jakiś sposób słaba, a pokochasz ją przez całe 30 minut, potem zastanawiasz się, dokąd to poszło, poważnie. Trwający około 4 godzin jako zapach skóry, może został zaprojektowany jako lżejsza i mniej zorientowana na klub opcja perfum, jak chill room, odpowiednik oryginalnego parkietu tanecznego, ale nie wiem. Najlepiej używać zawsze, ponieważ jest to dość całoroczne.
Zgodnie ze standardową praktyką L’Oreal, ten flanker został brutalnie wycofany po zaledwie roku sprzedaży, a także nie został ogłoszony jako produkt limitowany. La Nuit de L’Homme Bleu pojawiał się i odchodził, podobnie jak legiony innych skrzydłowych YSL La Nuit i Laurent L’Homme. Miał coroczną dzierżawę życia, której nie udało się odnowić po zaledwie jednym roku. Inne sequele oryginału mogły przejść do dwóch, trzech lub w przypadku L’Homme Ultime (2016) prawie czterech lat; ale ostatecznie nie udało się osiągnąć szalenie wysokich celów sprzedażowych, które te zapachy mają osiągnąć. I zostały bezlitośnie zamordowane, zanim ktokolwiek zorientował się, że w ogóle są na półce. Biorąc pod uwagę, że był to bieżnik bieżnikowania bieżnika, nie mogę powiedzieć, że będzie mi go brakować, chociaż ta ekstremalna krótkowzroczność w tej chwili jest cechą, a nie błędem machiny L’Oreal. Lojalni fani są pod presją, by złapać perfumy teraz, zanim znikną. Nawet jeśli to, co chwytają, jest czymś przerobionym i niewiele zmienionym w stosunku do tego, co zastępuje. Całkowitym frazesem o tym, że jest to tryb bestii lub jakaś bajka o niezrozumiałym arcydziele, które było zbyt dobre na ten świat. To wszystko sprawia, że chcę wyrwać sobie włosy. To jest rozgrzana bzdura, a jeśli da się wciągnąć w zapłacenie kolejnej wysokiej ceny za zapach, który jest w 95% taki sam jak oryginalny La Nuit de L’Homme, nie mam współczucia ani litości.